wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział III: OPERACJA MYSZ



Weszliśmy do transportera, była gdzieś o koło dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt. Usiedliśmy, sprawdziliśmy czy mamy to co nam jest potrzebne do misji. Było tam paru żołnierzy, którym też przydzielono wypełnić tą misję co nam. Wszyscy wyglądali na zdenerwowanych, niektórzy nie potrafili nawet utrzymać bidonu wojskowego, ponieważ bardzo im się trzęsły ręce. Do celu mieliśmy z jakieś czterdzieści pięć minut. Napięcie, myśli o tym co możemy tam spotkać i czy jeszcze tu wrócimy powodowały, że ten lot trwał w nieskończoność.  Transportowiec zaczął powoli zwalniać. Przez okno widziałem jak podnosi silniki do góry, oznaczało to tylko jedno, że jesteśmy już na miejscu. Po chwili otworzyły się wielkie drzwi naszego latającego pojazdu. Wysiedliśmy. Przed naszymi oczami ukazała się mała, prowizoryczna baza. Znajdowała się ona około stu metrów od naszego celu. Poszliśmy na zbiórkę. Czekał już tam na nas Cooper. Otworzył holokronową mapę, kazał nam się ustawić w wokół niej.
– Wiem, że już wcześniej wspomniałem wam o misji, ale teraz dowiecie się bardziej szczegółowo – powiedział do nas, opierając się o blat, który wyświetlał mapę.
Razem z Willem patrzyliśmy co dowódca nam pokazuję dokładnie co mamy robić.
– Wejdziecie od strony północnej. To zadanie szczególnie dla Michaela. Znajdują się tam wielkie opuszczone blokowiska, będzie to idealne miejsce oraz teren. Będziesz osłaniał naszych ludzi jak będą rozbrajać system zabezpieczający bramę. Po czym jak złamiecie blokadę, duch rzuci wam na teren czujniki ruchu, obraz pokażę się wam na skanerach, który macie wbudowany w wasze gogle. Gdy już wejdziecie, Will wystrzeli pocisk elektormagnetyczny dezaktywując system obrony i monitoringu wroga. Od razu padnie też oświetlenie. Macie dziesięć minut żeby schwytać nasz cel. Z pozostałymi wiecie co robić. Operacja Mysz, tak nazywa się wasza misja, szybka i cicha akcja! – krzyknął, jednocześnie patrzą na mnie tak jakby pokładał we mnie całą swoją nadzieję.
– Oddziałem Alfa pokieruję Will, a waszymi oczami od momentu wyłączenia światła w bazie będzie Michael. Rozumiemy się?
– Tak jest!
– Rozejść się. Pięć minut na przygotowanie.
Weszliśmy do namiotu. Uzupełniliśmy amunicję do karabinów, granaty, granatniki. Ubraliśmy gogle ze skanerem. Sprawdziłem czy sprawnie działa mój pancerze, a przede wszystkim kamuflaż. Wszystko grało jak gitara i byłem prawie gotowy. Spojrzałem na zdjęcie Rose, pocałowałem krzyż i mogłem ruszać w drogę. Will zrobił dosłownie to samo co ja.
– Boję się Michael.
– Ja też mój stary przyjacielu. Boję się, że już nigdy ich nie zobaczę.
– Ale wiesz, mamy dla kogo żyć i mamy do kogo wrócić. Więc postarajmy się żeby akcja przebiegła pomyślnie, bez żadnych strat. – Objęliśmy się po bratersku i ruszyliśmy w stronę wyjścia z namiotu.
Przed moim oczami ukazał się nasz oddział. Byli ustawieni w szeregu, wszyscy gotowi oddać życie za powodzenie misji. Nagle zobaczyłem młodego chłopaka. Był jakiś inny od reszty. Twarz miał bladą, cały trząsł się ze strachu. Podszedłem do niego. Uniósł swoją małą, bladą twarz i popatrzył na mnie brązowymi oczami.
– Jak ci na imię? – zapytałem go.
– Oscar – rzekł do mnie
– Wyglądasz bardzo młodo. Nie powinieneś czasami się uczyć?
– Nie Sir, wojsko to jedyna droga dla mnie teraz.
– Teraz? – Zaskoczyła mnie jego odpowiedź.
– Tak, teraz. Straciłem całą rodzinę gdy Rosjanie najechali na nasz kraj. Matka mnie wypuściła tylnymi drzwiami żebym mógł szybko uciec. Widziałem jak każą im klęknąć, widziałem jak do nich mierzą z lufy prosto w głowę. Słyszałem płacz mojej czteroletniej siostrzyczki, potem strzał i widok rozlewającej się krwi. Nie miałem pieniędzy na szkołę, książki, jedzenie. Postanowiłem wstąpić do wojska. To jedyne źródło mojego utrzymania.
– Bardzo mi przykro Oscar. – Zakręciła mi się łza w oku, serce zaczęło mi coraz szybciej bić.
– Posłuchaj mnie – chwyciłem go za tył głowy i przyłożyłem usta do jego ucha. – Będę twoimi oczami tej operacji, twoją tarczą, bronią. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Zrobię wszystko abyś razem ze mną wrócił do domu. Będę na ciebie mówił młody. – Objąłem go, poklepałem po plechach. Widziałem jak na jego twarzy zamiast smutku pojawił się uśmiech, uśmiech nadziei mówiący, że jeszcze nie wszystko stracone. Ruszyliśmy w stronę celu. Wszedłem do bloku na najwyższe piętro, rozstawiłem dwójnóg, oparłem moje cudeńko i obserwowałem Willa wraz z jego żołnierzami. Macie dwa cele jeden z prawej, drugi z lewej.
– Zbliżają się, z prawej i lewej. Czterdzieści metrów od was Will.
– Przyjąłem, na tego z prawej wysyłam Oscara.
Widziałem jak młody idzie powoli do ruskiego ścierwa. Obserwowałem bacznie jego każdy ruch.  Ujrzałem jak szybkimi ruchem chwyta go od tyłu i skręca mu kark. Bezlitośnie. Dał znak do Willa. Ten złamał szyfr do bramy i otworzyli ją. Namierzyłem cztery cele przed nimi. Namierzyłem ich lunetą, włączyłem maskowanie by nie wiedzieli skąd padł strzał. Podświetliły mi się cele na czerwono. Włączyłem tryb wielostrzału i za naciśnięciem spustu padli wszyscy czterej. Will miał czyste pole. Podszedł do okna gdzie znajdowało się centrum dowodzenia, wystrzelił pocisk elektromagnetyczny. Wybuchł. Sparaliżował osoby znajdujące się w środku przy okazji wyłączając systemy obronne ośrodka. Leżących na ziemi zabili z zimną krwią. W końcu żadnych świadków i jeńców. Włączyłem termowizję. Dimitrij , znajdowałem się jedno piętro wyżej, chroniło go czterech ludzi. Weszli. Cicho jak mysz sprzątnęli ich, złapali nasz cel. Wszystko szło zgodnie z planem, aż do czasu kiedy podjechały cztery ciężarówki. Okrążyły one placówkę. Przez okna do oddziału Willa wpadły granaty dymne.
– Spierdalajcie! Szybko! To nie są zwykłe granaty dymne!
Will schodził szybko z oddziałem na dół. Ciężarówki rozpoczęły ciężko ostrzał. Wyszło z nich parę osób idących w ich stronę. Strzelałem do nich, trafiłem. Wystawili z okien lufy i otworzyli ogień. Rosjanie padali jak kaczki.
– Rzucę zasłonę dymną, będziecie mieli cztery minuty na ucieczkę z budynku. Rozumiesz Will?
– Nie pierdol tylko kurwa rzucaj, bo podziurawią nas jak ser szwajcarski.
Rzuciłem. Biały dym jak mgła natychmiastowo się rozniósł. Wyszli. Biegli szybko w moją stronę. Transportowiec już nadleciał. Nagle mgła ustała. Zaczęli ostrzał. Próbowałem ich jakoś osłaniać, ale nadaremnie, bo co ja sam mogę zrobić. Will rzucił minę. Rozwaliła jeden z pojazdów. Nagle karabin jednego z nich skierował się w moją stronę. Za nim zorientowałem się, że maskowanie już nie działa, widziałem jak kule z błyskawiczną prędkością lecą w moją stronę.
– Will, Will słyszysz mnie? Will! Kurwa!
– Co jest? Czemu cię nie ma w oknie do chuja?
– Zauważyli mnie, muszę uciekać do transportera, rzuciłem granat, ale nie wypalił. Musisz go trawić, a wtedy rozjebie ich wszystkich – biegłem szybko po schodach na dół. Szły szałem jak kule lecą koło mojej głowy. Modliłem się żeby któraś z nich mnie nie trafiła.
– Biegnij, damy sobie radę
Moim oczom ukazał się nasz transport wskoczyłem i zobaczyłem jak Will biegnie w moją stronę. Strzelił. Granaty wybuchł niszcząc wszystko w około. Dobiegli. Wszedł młody, nasz cel reszta oddziału. Kiedy Will był już u progu dostał kulę. Przebiła go, łamiąc mu żebra z prawej strony. Podniosłe karabin i szybko trafiłem niedobitka. Willa wciągnęliśmy szybko na pokład. Krew jego lała się na wszystkie strony. Uchodziło z niego życie.


4 komentarze:

  1. Cudowny rozdział :)
    Podoba mi się ta akcja i to wszystko jak opisałeś
    Czekam na następny :)
    A i zapraszam na mój
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O jestem pierwsza jak fajnie :D
    Rozdział od początku do końca trzymający w napięciu. Nie wiem jak to robisz, ale spodobał mi się temat wojny ;) Brawo za to!
    Szkoda mi było Oscara, pewnie bardzo przeżył śmierć swojej rodziny... dobrze, że go osłaniali.
    Mam nadzieję, że Will przeżyje
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam do mnie na nowy rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
    i na nowe tłumaczenie może przypadnie Ci do gustu
    http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, z każdym coraz lepsze opisy :)
    Jestem w szoku w jakim tempie rozwija się akcja. Cały rozdział trzyma w wielkim napięciu. Trzymam kciuka za Willa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, jak już wspomniała Katherine, z każdym rozdziałem coraz lepiej piszesz i, co się z tym wiąże, coraz lepiej się to czyta. Oby tak dalej ;)
    Akcja bardzo szybko się tutaj rozwija. Z jeden strony to dobrze, z drugiej mam pewien niedosyt. Nie przepadam za długimi, męczącymi opisami, ale myślę, że mogłoby ich być trochę więcej. Nie mogłam się pogodzić z tym, że rozdział tak szybko się skończył.
    Poruszyła mnie postać Oscara, mimo że nie zdażyliśmy go jeszcze za bardzo poznać. Szkoda mi go. Mam nadzieję, że poświęcisz mu trochę uwagi w następnych częściach. No i mam nadzieję, że z Willem wszystko będzie w porządku.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń