Wylądowaliśmy w bazie, Willa
szybko przenieśli na ostry dyżur by móc szybko doprowadzić go do zdrowia.
Dimitrija usadziliśmy w celi. Posadziliśmy go na krześle, związaliśmy i
zamknęliśmy. Pilnowali go dwóch uzbrojonych ciężko żołnierzy. Natychmiastowo pobiegłem
do szpitala aby zobaczyć co się dzieje z moim przyjacielem. Doszedłem do drzwi.
Przez szybę widziałem jak leży na sali operacyjnej. Jego łóżko było całe
czerwone, a krew nadal z niego ciekła z przedziurawionej, pełnej beczki z
piwem. Widok był straszny. Cierpiałem wraz z nim. Podali mu narkozę, podpięli
pod holter EKG. Jego rytm słabną z każdym uderzeniem serca, lekarze nie mieli
dużo czasu. Rozcięli jego ranę postrzałową aby móc bezpieczniej wyciągnąć kulę,
podając przy tym lek, który powodował, że krew nie lała się strumieniem. Coś
tam grzebali w środku, jeden lekarz pokiwał niepewnie głową co mogło oznaczać
że kula wyrządziła większe szkody niż się zdawało. Wsadzili mini drona. Od razu
na ekranie pokazał im się obraz wnętrza rany Willa. Miał strzaskane trzy żebra
i draśnięte płuco. Jego oddech z każdą sekundą zaczął słabnąć a płuco zapełniać
się krwią. Wpuścili małe robociki
medi-hlory, których zadaniem było wyleczenie płuca. Na monitorze było widać jak
rozpylają jak pył jakąś dziwną żółto-czerwoną substancje po której
natychmiastowo zagoiła się rana, po czym wzięły się za żebra. Zaczęły je łączyć
włóknem węglowym. Momentalnie kości były jak nowe. Operacja trwała zaledwie
piętnaście minut. Wyszedł lekarz i zaczepiłem go
– Panie doktorze, co Willem?
Wszystko z nim okej? – powiedziałem przestraszony, a pot lał się ze mnie jak z
mokrej szmaty.
– Póki co jest stabilnie, ale
wszystko okażę się dopiero jutro czy jego organizm zaakceptuje nowe żebra.
– Jak to zaakceptuje?! –
krzyknąłem z przerażenia, martwiąc się o jego życie.
– Czy włókno nie zaatakuje
innych narządów takich jak serce i czy jego organizm zatwierdzi w nim nowe
zmiany i zacznie z nim współgrać.
– A jeśli nie?
– A jeśli nie to bardzo
przykro mi Michael, ale wtedy Will umrze.
Chciałem czuwać przy nim całą
noc, ale niestety nie mogłem, ponieważ wzywał mnie Cooper. Wstałem i powoli
kierowałem się do wyjścia patrząc na Willa w taki sposób jakbym już go jutro
nie zobaczył. Wyszedłem kierując się w stronę centrum dowodzenia gdzie czekał
na mnie dowódca. Otworzyłem drzwi
– Witaj Michael, bardzo mi
przykro z powodu Willa. Mam nadzieje, że wyjdzie z tego cało.
– Dziękuję Sir
– Mam dla ciebie zadanie.
– Jakie?
– Wyciągniesz Dimitria z kicia
i zaprowadzicie go do pokouj przesłuchań, a tam wyciągniecie z niego wszystko
co się da. Najbardziej mnie interesuję gdzie przesiaduje w tej chwili Jegorij.
Zrozumiano?
– Tak jest Sir!
Kazałem ochroniarzom go
wypuścić. Skułem go i kierowaliśmy się w stronę pokoju. Weszliśmy do środka.
Było ciemno. Nie było widać nawet jak duże jest to pomieszczenie. Zapaliłem
wiszącą na sznurku żarówkę, która dawała niewielki światło, ale dość
wystarczające by widzieć gdzie znajdują się krzesła i stół. Posadziłem
Dimitrija na krześle, usiadłem naprzeciw niemu. Światło sprawiało, że ledwo
było widać jego twarz. Poczułem się wtedy normalnie jak w jakimś filmie kryminalnym.
Do środka weszło dwóch żołnierzy, którzy rozkuli naszego rosyjskiego
przyjaciela.
– No dobrze Dimitrij. Może
zaczniemy powoli i stopniowo. Jestem Michael – wyciągnąłem do niego dłoń. Z
jego strony nastąpił totalny brak reakcji. Zastanawiałem się w jak inny sposób
skłonić go do gadania, ale nic istotnego nie przychodziło mi do głowy. Po
chwili zastanowienia się spróbowałem jeszcze raz, znów na nic. W końcu postanowiłem
zagrać złego glinę. Wstałem, zaszedłem go od tyłu przykładając mu lufę do
potylicy.
– I tak mnie nie zabijesz –
powiedział pewnym głosem
– Skąd ta pewność? – palec
zaciskał mi się co raz bardziej na spuście.
– Bo mam to czego wy szukacie
mój drogi towarzyszu, ale żebym wam je wygadał to musicie coś dla mnie zrobić –
mówił do mnie, a widziałem po jego kącikach ust jak zaczyna się delikatnie
uśmiechać.
– Zapomnij, że cokolwiek dla
ciebie zrobię! – co raz mocniej przykładałem lufę do jego czaszki.
– Strzel! Śmiało, a wtedy wasz
kochaniutki dowódca nie dowie się niczego o zamachu Jegorija, który planuje
spuścić atomówkę na Polskę przy okazji niszcząc sąsiadujące z nią państwa.
– Gadaj! Gdzie on w tej chwili
jest ruska kurwo! Jaki kurwa zamach?! Kiedy i o której godzinie?! – spojrzałem
mu prosto w twarz, a ten zaczął się śmiać chamsko w moją stronę. Nie
wytrzymałem i uderzyłem go z kolby w twarz przy okazji rozwalając mu skroń.
– Gadaj, bo inaczej
przesiądziesz się na wózek inwalidzki i twoja rodzinka cię nie pozna.
Nie skutkowało nic, ten chuj
nadal robił swoje czyli śmiejąc się do mnie i milcząc. Przez komunikator
połączyłem się z centrum dowodzenia prosząc o zgodę użycia ostrych podjeść w
stosunku do naszego jeńca. Zgodę bardzo szybko otrzymałem. Podszedłem do niego,
chwyciłem go za szmaty skułem, podprowadziłem pod ścianę, wyciągnąłem z mojej
kieszeni sznur, który uwiązałem wokół szyi Dimitrija. Przywiązałem go do czegoś
metalowego wystającego ze ściany.
– Widzisz to? To jest
akcelerator promieni laserowych o temperaturze tysiąca pięciu set stopni. Za
każdą złą odpowiedź na moje pytanie będziesz miał wypalaną powoli każdą część
swojego ciała. Więc jak? Zaczniemy od nowa? – przyłożyłem laser do jego uda.
– Nic ci nie powiem!
No skoro nalegasz. Włączyłem.
Na jego skórze pokazała się nie wielka kropka zwęglonej skóry.
– Boli prawda? Taka mała a
tyle szkód wyrządza. Jeśli nie chcesz mieć tak całego ciała to lepiej grzecznie
odpowiesz na moje pytanie. – Gdzie jest Jegorij?
Milczał. Włączyłem drugi raz i
tym razem jechałem powoli laserem ku jego kroczu pozostawiając ślad długiej,
czarnej, spalonej krechy jego skóry. Wył z bólu, jego twarz była czerwona, a
rzucał się jak człowiek o nieuleczalnej chorobie downa.
– Dobra, dobra! Powiem!
Aaaaaaaa! Przestań, kurwa! Przestań!
– No widzisz kochaniutki, jak
chcesz to potrafisz – pogłaskałem go po głowie uśmiechając się do niego w
podobny sposób jak on do mnie kiedy nie chciał gadać.
– Zapłacisz za to.
– Co? Chyba się przesłyszałem –
przyłożyłem akcelerator tym razem prosto do jego chuja.
– Dobra, dobra! Odpowiem na
każde twoje pytanie – był cały czerwony na twarzy, spała z bólu, a jego ciało
było pokryte potem jakby ktoś wylał na niego hektolitry wody.
– Gdzie jest Jegorij? Po co ta
cała bombka nuklearna? Dlaczego akurat Polska?
– Jegorij ukryty jest w
Afganistanie, głęboko pod ziemią ma swoją bazę która chroniona jest polem
magnetycznym oraz tarczą siłową. Innymi słowy jest nie do rozwalenia od
zewnątrz. Jest też niewykrywalna dla skanerów.
– Jak mamy ją odnaleźć?
– Normalnie, wystarczy coś
metalowego. Pole magnetyczne jest tak silne, że w odległości 1km przyciąga
metal. Tylko jest jeden haczyk.
– Jaki? Gadaj!
– Pod piaskiem są ukryte
pułapki. Jeden błąd i możecie zostać spaleni lub rozwaleni na małe cząsteczki.
– Jak to ominąć?
– Nie wiem, nigdy tam nie
byłem. Wiem to od mojego brata, który przeprowadzał dam eksperymenty na jedną z
części bomby radeonowej, niestety zabiło go potężne promieniowanie prot. Jego
ciało stało się płynną substancją.
– Jegorij tam jest?
– Tak
– Po co ten atak na Polskę?
– Po co? Głupie pytani.
– Gadaj! Bo za chwilę nie
będziesz miał czym ruchać!
– Dla celów testowych mój
kochany jankesie. Jegorij ma pierwszą część planu bomby, której głównym
składnikiem jest właśnie pierwiastek prot, który jak już wspomniałem zamienia
ciało w płynną substancje. Jeśli wszystkie cztery części planu przejdą testy
pozytywnie i dojdzie do stworzenia bomby Rosja stanie się krajem nietykalnym i
to ona będzie dyktować warunki na całym świecie, a wszyscy będą padać przed
naszą potęgą na kolana! Hahahaha!
– Zamknij ryj, bo za chwilę ci
go rozjebie
W tle usłyszałem nawoływanie
mojego imienia. Głos z komunikatora kazał mi iść szybko do szpitala. Kazałem
żołnierzom zaprowadzić go do celi i dać mu coś do jedzenie i picia, ponieważ
przesłuchanie było dla niego dość męczące. Wpadłem jak szalony, kazali mi wejść
do pomieszczenia gdzie właśnie odpoczywa Will. Wszedłem i zobaczyłem go.
Wyglądał blado jak ściana jakby go kastrowali na siłę czy coś pomyślałem sobie.
Lekarz powiedział, że wyjdzie z tego i dodał, iż ma nowe żebra dodał
niezniszczalne.
– Siemanko stary durniu! –
przytuliłem go jak moją najlepszą maskotę z dzieciństwa
– Hej fiucie – na jego
twarzy pojawiły się uśmiech oraz łzy szczęścia. Wiedziałem, że z nim już
wszystko w porządku i w każdej chwili może chwycić za karabin i iść się
napierdalać.
– Możesz mi powiedzieć, bo
wiesz lekarz mi powiedział, że masz niezniszczalne żebra.
– No bo ja jestem kurwa
terminator chłopie hehehehe.
– No weź nie rób sobie jaj
koleś, pytam na poważnie
– Mam inne żebra, włókno je
zajęło. Nawet uderzenie pięciotonowej koparki nie jest wstanie ich złamać
– Szkoda, że cały taki nie
jesteś. Robił byś za żywą tarczę hahahaahah – popłakałem i jednocześnie prawie
się zesikałem w gacie ze śmiechu.
– Bardzo śmieszne, zobaczymy
kto będzie się śmiał ostatni na polu walki łysa i nie myta pało.
– Wiemy gdzie jest Jegorij.
– Tak!? Gdzie? Mów!
– Spokojnie stary, bo jeszcze
się zesrasz z wrażenia heheh
– No weź bo ci jebnę. To już
nie jest śmieszne. Śmiejesz się z kaleki kurwa. To nie jest fair. Zobaczymy jak
ty będziesz potrzebował ode mnie pomocy. Też powiem zesraj się w gacie! –
patrzyłem na niego, a on na mnie wzrokiem coś w stylu zaraz dostaniesz w mordę,
ale nie mogłem patrzeć na niego poważnie i zacząłem się śmiać delikatnie.
– Nie tak no koniec już. Teraz
na poważnie. Jest w Afganistanie w bazie która jest chroniona polem
magnetycznym i tarczą siłową. Tam jest Jegorij i plany jednej z czterech części
bomby.
– Byłeś z tym u dowództwa?
– Nie bo kazali przyjść i
tutaj od kiedy przenieśli cię abyś odpoczął.
I tak nasza rozmowa się ciągła
aż na dworze zapadł wieczór i pora była na mnie, ponieważ wizy były tylko do
godziny dziewiętnastej. Pożegnałem się i zmierzałem prosto do dowództwa w celu
przekazania zdobytych informacji na temat wroga. Kiedy wszedłem do środka oni o
wszystkim wiedzieli, ponieważ w pokoju przesłuchań są kamery z podczerwienią i
podsłuch. Dzięki temu zaoszczędziłem głos i nie musiałem wszystkiego znowu im
powtarzać. Powiedzieli tylko mi tak, że kiedy Will wyzdrowieje ruszymy do
Afganistanu. Tylko my dwóch. Wyciągnęli przy okazji jeszcze od naszego ruskiego
przyjaciela plany bazy, które mówiły o tym, że kryjówka nie jest aż tak mocno
pilnowana. Szczegóły dowiemy się przed misją. Dowiedziałem się przy okazji że
Dimitrji umarł, wstrzykując sobie jadtoks, truciznę, która zabija w ciągu
pięciu sekund. Nic, wróciłem do swojego domu, zjadłem, wziąłem prysznic.
Położyłem się do łóżka i zasnąłem.